Dziennikarz od ponad 20 lat. Gdy studiował filozofię w Lublinie, zaczynał od pisania o dziurach w drogach i niesprawnej sygnalizacji świetlnej na lubelskich ulicach w dziale miejskim „Dziennika Wschodniego”. Po tym jak napisał reportaż „Święta wycieczka” o nauczycielach z województwa lubelskiego, którzy zostawili swoich uczniów i pojechali do Watykanu, jego praca została doceniona przez ówczesnego redaktora naczelnego „Dziennika Wschodniego” podczas redakcyjnej imprezy w Kazimierzu Dolnym, słowami: „Panie Mariuszu, rzućmy się razem na śnieg i jebnijmy orły”. Dla młodego dziennikarza taka propozycja, to był zaszczyt. Potem serią artykułów o przekrętach wojewody lubelskiego doprowadził do jego dymisji. W 2000 roku wrócił do rodzinnej Warszawy, gdzie pracował m.in. w tygodniku „Wprost”, gdy była to jeszcze porządna gazeta. Od 2006 roku pisze o mediach w magazynie „Press”. Nie ma chyba redakcji, której nie nadepnąłby na odcisk. Uwielbia jeździć pociągami po Rosji i przy herbacie lub czymś mocniejszym rozmawiać z Rosjanami o życiu, śmierci i trudnych życiowych wyborach, takich jak np. kogo Rosja powinna pierwsza zaatakować – Chiny, czy Stany Zjednoczone, bo na pewno nie Polskę, która nie jest odpowiednim przeciwnikiem, gdyż nie ma rakiet. Na szczęście takie rozmowy w rosyjskich pociągach są przerywane przez panie, wąchające stopy pasażerów. Poważnie. Jeżeli chcecie się o tym więcej dowiedzieć słuchajcie audycji Mariusza Kowalczyka.